Turecki raj

Jak dla mnie, raj mógłby przyjąć bajkowe kształty pejzaży z obrazów religijnych mistrzów włoskiego quattrocento, Benozzo Gozzoli czy Fra Angelico. Ale mógłby też znaleźć się w baśniowych pejzażach Kapadocji. Tufowe stożki są niewiarygodnie piękne; wyglądają tak niesamowicie, że wydają się nieprawdziwe.

Wyposażona przez gospodarza w niezbyt dokładną mapkę i instrukcje (Widzisz turecką flagę? Skręć przy niej prawo.), oraz własny kompas, wyruszyłam na wędrówkę. Podróżuję wyłącznie z bagażem podręcznym, więc na wyposażeniu nie miałam kremu z filtrem, a szkoda! Pogoda była piękna, a słońce ostre. Chciałam zobaczyć Czerwoną Dolinę i Dolinę Róż. Mapka okazała się mało pomocna, oceniłam jednak, że jest mało prawdopodobne, żebym się zgubiła – znajdowałam się w trójkącie między drogami z Göreme do Avanos i Ürgüp oraz pionową, jak sądziłam, ścianą skalną. Prawdopodobieństwo, że wejdę na nią niepostrzeżenie było znikome, postanowiłam więc iść tam, gdzie mnie oczy poniosą, ulegając magii krajobrazu. To akurat nie było trudne. Włóczyłam się wśród bajkowych kominów, pstrykając aparatem bez opamiętania. Kiedy już straciłam nadzieję na znalezienie szlaku, nieoczekiwanie zobaczyłam drogowskaz do Czerwonej Doliny. To, co z daleka wydawało się jednolitą ścianą skalną, z bliska okazało się być bardziej dostępne – to właśnie tu leżały obie doliny, a szlak wśród tufowych stożków łagodnie wspinał się w górę. Byłam w swoim żywiole: góry (niegroźne), piękne widoki i całkowita wolność – byłam panią swojego czasu.

Na obu szlakach (które połączyły się a górze) są nie tyle schroniska, ile dość prymitywne bary (stoliki, ławki lub stare kanapy, czasem przykryte tylko plandeką), w których jednak można napić się smacznej herbaty (oczywiście po turecku – w małych szklaneczkach). W jednej z nich rozmawiałam z Jennifer i Tomem, parą z Arizony. Kiedy powiedziałam im, zupełnie szczerze, że Wielki Kanion Kolorado to jedno z najbardziej niesamowitych miejsc, jakie w życiu widziałam, Jennifer uśmiechnęła się:

– Wiesz, dla mnie Wielki Kanion jest taki zwyczajny.. To tu, w Kapadocji, jest niesamowicie.

Potem pomyślałam sobie jednak, że w Wielkim Kanionie byłam dokładnie dwadzieścia pięć lat temu. Sporo od tej pory zwiedziłam – czy dzisiaj zrobiłby też na mnie równie ogromne wrażenie? Z doświadczenia wiem, że po latach te same miejsca, te same budowle postrzegam zupełnie inaczej. Znacie to uczucie? Mogłabym przysiąc, że Grand Place w Brukseli był dwukrotnie większy, gdy go zobaczyłam po raz pierwszy w latach dziewięćdziesiątych niż wtedy, gdy nań wróciłam w 2013… W ubiegłym roku rozczarowaniem okazał się powrót do Bazyliki Mariackiej w Gdańsku. Kiedyś ją uwielbiałam, ale to było zanim zobaczyłam francuskie katedry…

„Kafejka” na szlaku

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *