HINDUSI: PRZELOTNE SPOTKANIA (5)

Kilka dni wcześniej, w Satnie, czekał na nas wynajęty samochód. Kierowca czekał podobno na dworcu cztery godziny – tyle, ile spóźnił się nasz pociąg z Varanasi – chociaż pilot uprzedził go telefonicznie, że pociąg ma opóźnienie. Wyjeżdżając z Satny Hindus podjechał na stację, żeby sprawdzić ciśnienie w oponach. Z sobie tylko znanego powodu nie mógł tego zrobić wcześniej….  Podobno nagminnie zdarza się, że autobusy tankują po zabraniu pasażerów z pierwszego przystanku.

Hindusi na dziedzińcu Wielkiego Meczetu w Fatehpur Sikri

To nasz ostatni dzień. Podjeżdżamy rikszą pod Muzeum Narodowe w Delhi. Rikszarz, młody chłopak, patrzy w stronę wejścia i mówi spokojnie, że najwyraźniej muzeum jest dzisiaj zamknięte. Bo gdy jest otwarte, to otwarte są drzwi. Ja bym się dała nabrać, chociaż jestem wrażliwa na mowę ciała. Ale nasz pilot zna Hindusów, więc idzie sprawdzić. Muzeum jest otwarte. Gdybyśmy uwierzyli, rikszarz miałby kolejny kurs od razu, bez czekania na następnych klientów. Nie wyłonią się z muzeum tak prędko – przed chwilą je otwarto.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *