W KRAINIE HERBATY

Z Kandy do Nuwara Eliya dojazd zajmuje nam z powodu korków 3h (zamiast rozkładowych 2h 10 minut). Podróżujemy w mało komfortowych warunkach – znów jest tłok, mamy jedno miejsce na spółkę. Obserwujemy  zwyczaje Lankijczyków – kto nie ma miejsca, bez pytania rzuca torbę i zakupy na kolana siedzących. Najpierw myślałyśmy, że takie przyjacielskie usługi wyświadcza się znajomym i sąsiadom, ale po kilku dniach obserwacji wiemy, że tak robią wszyscy. Nie dziękują za pomoc – to jest przysługa, która się każdemu stojącemu należy – a czasem budzą bezceremonialnie, aby odebrać swój dobytek.

Nuwara Eliya jest droga – hotele, restauracje, dodatkowe usługi transportowe świadczone przez hotele, z których musimy skorzystać, no i oczywiście atrakcje. Do knajp, w których żywią się mieszkańcy Nuwary Eliya, nie mamy odwagi wejść (jest brudno), a restauracje nastawione na klientów z Europy ceny dostosowały też do zasobności ich portfeli. Portfeli zasobnych Europejczyków.

 

 

Nuwara Eliya dzieli się na dwie części: brzydkie, zatłoczone centrum i ładniejszą, bardziej zieloną część, w której mieszczą się hotele, pensjonaty i restauracje. Pomiędzy nimi leży Park Wiktorii, nazwany tak w 1897 roku na cześć królowej Wiktorii – wtedy bowiem Cejlon był brytyjską posiadłością – z okazji diamentowego jubileuszu jej panowania.

W sklepie spożywczym chłopak za ladą odsyła nas z paragonem do kasy. W kasie vis-à-vis jego starszy kolega ze śmiertelną powagą przystawia na paragonie przystawia pieczątkę, z którą wracamy do pierwszej lady po zakupione łakocie. Coś mi to przypomina… Księgarnia w czasach mojego dzieciństwa, czasy PRL-u. Na stoisku pani wystawiała paragon, z którym wędrowało się do kasy, a potem wracało na stoisko „po odbiór towaru”.  Tam przynajmniej kasa była z drugiej strony sali, tu ekspedient doskonale widzi, jak kasjer przyjmuje od nas pieniądze, ale przystawianie pieczątki sprawia mu wyraźną przyjemność…

Plantacja herbaty

Wokół Nuwara Eliya położona jest na wysokości 1900 m n.p.m., w wokół niej rozciągają się plantacje herbaty i to jest jeden z powodów, dla których przyjeżdżają tu turyści. Moje „herbaciane” potrzeby poznawcze zaspokoiła fabryka w Kandy, ale Aga „musi” zobaczyć jeszcze jedną, więc jedziemy do Pedro Tea Estate. Fabryka powstała tu w 1885 roku, dzisiaj jest udostępniana zwiedzającym, my docieramy jednak zbyt późno, więc musimy zadowolić się spacerem po plantacji i filiżanką herbaty. Dowiadujemy się, że przy zbiorze liści zatrudnia się kobiety – dniówka zbieraczki wynosi 700 rupii (niespełna 4 $). W fabryce pracują zarówno mężczyźni, jak i kobiety.

 

Udaje nam się za to spacer do Wodospadu Skok Kochanków – kimkolwiek byli kochankowie, musiał być to skok samobójczy – wodospad ma bowiem 30 metrów wysokości. Zachwyca nas zresztą nie tyle wodospad, ile okoliczne, niezwykle malownicze plantacje herbaty.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *