Pierwszy raz z tą swego segregacją spotykamy się na dworcu kolejowym w Kolombo. „Toaleta dla cudzoziemców” – czytamy ze zdumieniem. Zgodnie z wrodzoną przekorą mam ochotę iść do tej dla Lankijczyków, ale przechodzi mi przez myśl, że ta dla cudzoziemców będzie czystsza. Wybór okazuje się jednak iluzoryczny, bo toaleta dla cudzoziemców jest zamknięta na kłódkę. Gdy dochodzę do tej drugiej, jakiś Lankijczyk łapie mnie za łokieć i mówi, że dla cudzoziemców jest osobna łazienka… Przyglądam mu się uważnie i zastanawiam się, co nim kieruje – chyba troska o wizerunek kraju. Pewnie w ogólnie dostępnej toalecie będzie niezły syf. Rzeczywiście, jest. Gorsze jest jednak to, że wszystkie Lankijki patrzą na mnie z obawą. A może tylko mi się tak wydaje.
Nieczynna toaleta dla cudzoziemców na dworcu w Kolombo
Z osobnymi toaletami, a nawet poczekalniami dla cudzoziemców miałyśmy się spotkać jeszcze kilkakrotnie. Czasami przywilej skorzystania z osobnej, czystszej toalety jest konsekwencją innego przejawu segregacji – cudzoziemcy płacą za bilety wstępu do atrakcji turystycznych kilka- czy nawet wielokrotnie wyższe stawki.