UZBEKISTAN W KSIĄŻKACH

Znakomitym wprowadzeniem do podróży do Uzbekistanu będą dwa zbiory reportaży: Wojciecha Góreckiego „Buran. Kirgiz wraca na koń” (Wydawnictwo Czarne, 2018. Dostępna w postaci ebooka) i Eriki FatlandSowietstany. Podróż po Turkmenistanie, Kazachstanie, Tadżykistanie, Kirgistanie i Uzbekistanie (WAB, 2016. Dostępna w postaci ebooka). Obie książki są owocami kilkumiesięcznych podróży autorów – polskiego historyka i norweskiej antropolożki – po postsowieckich republikach Azji Centralnej, obie są świetnie napisane i świadczą o wnikliwości, darze obserwacji i erudycji autorów. To nie tylko fascynujące relacje z podróży, w których czytelnik wybierający się do Azji Środkowej może znaleźć mnóstwo przydatnych wskazówek, ale także źródło informacji o historii (zwłaszcza najnowszej), aktualnej sytuacji politycznej, religii, a zwłaszcza społeczeństwie.

Tytuł reportaży Góreckiego w oczywisty sposób nawiązuje do klasycznej już dzisiaj książki Ryszarda Kapuścińskiego „Kirgiz schodzi z konia”, efektu krótkiej podróży autora do zakaukaskich i środkowoazjatyckich republik ZSRR w latach sześćdziesiątych, wtedy doświadczenia dostępnego tylko wybranym (Czytelnik, 1968). W książce Góreckiego rozdział o Uzbekistanie nosi znamienny tytuł „Świat w formalinie”. A tak pisze autor o kształtowaniu się dzisiejszych państw i narodów w regionie przed zaledwie stuleciem:

„Zapętlone granice wytyczyli bolszewicy. W imię prawa do samostanowienia postanowili rozgraniczyć narody i w ramach ZSRR dać każdemu po republice – z własnym rządem, symboliką, językiem. Tylko że żadne narody jeszcze wtedy nie istniały. Główny podział przebiegał na linii koczownicy – ludność osiadła. […] Na to nakładały się podziały na szczepy, plemiona, klany i mahalle – nieskończenie bogaty świat tożsamości lokalnych. Między rodem a całym Turkiestanem [tak nazywano wtedy Azję Centralną] nie było prawie nic. Uzbekowi z Buchary bliższy był sąsiad Tadżyk niż przedstawiciel uzbeckiego plemienia z Fergany albo Choremu. Bardziej swojski był bucharski Arab”.

 

„Prawdziwym celem bolszewików było rozbicie wspólnej, panturkiestańskiej przestrzeni, aby jej ludy nie zjednoczyły się i – napędzane islamem – nie wystąpiły przeciw Moskwie”.

„Samarkanda jest niebieska, Buchara – koloru spalonej gliny. Samarkanda władcza i wyniosła, Buchara – kupiecka, ale także mistyczna. Była jedną ze stolic islamu. Stąd pochodził żyjący w IX wieku Al.-Buchari, autor najważniejszego sannickiego zbioru hadisów (podań o słowach i czynach Proroka). W bucharskich medresach uczyli się studenci ze wszystkich stron muzułmańskiego świata”.

 

Fatland także prezentuje szeroką panoramę współczesnych republik środkowoazjatyckich. Pisze też między innymi o historii Jedwabnego Szlaku, hodowli jedwabników i produkcji jedwabiu, uprawie bawełny, jej skutkach społecznych i ekologicznych, a także o produkcji papieru: „Jedwabny Szlak mógłby właściwie z powodzeniem nosić nazwę Papierowego”. Chiwę, Bucharę i Samarkandę obserwuje oczyma uważnej podróżniczki i opisuje świetnym piórem (znakomity przekład Marii Gołębiewskiej-Bijak).

„Przekroczenie bramy do Iczan Kala, starówki w Chiwie, jest jak cofnięcie się w czasie o wiele stuleci. Pod niebo wznoszą się turkusowe kopuły i smukłe minarety ozdobione pasami ceramicznych płytek w kształcie mięty. W dawnych pałacach chana wędruje się ciasnymi przejściami, przez ciemne, choć starannie dekorowane pomieszczenia, i nagle staje się na otwartym dziedzińcu w środku budowli, idealnie symetrycznym i osłoniętym od ulicznego hałasu. Jakby się człowiek znalazł na planie filmowym albo w muzeum. Wszystko zachowane w znakomitym stanie. Nie ma tu kup ziemi ani zwalonych budynków, nie trzeba sobie wyobrażać ani zgadywać, jak to mogło kiedyś wyglądać”.

 

„Na bazarze Siob, największym w Samarkandzie, można wyczuć jeszcze resztki klimatu Jedwabnego Szlaku. Za reżimu Karimowa bazar został wprawdzie zmodernizowany i ujednolicony za pomocą blaszanych daszków i ustawionych rzędami stosik, niemniej sprzedawcy, którzy z szerokim uśmiechem i entuzjazmem oferują swoje starannie ułożone w pryzmy towary, są tacy, jakby tu stali od zawsze. Wielu z nich pochodzi w prostej linii od sogdyjskich kupców z Jedwabnego Szlaku i handel ma we krwi. Prze wieki ich prababki pradziadkowie siadali za pięknie wyeksponowanymi produktami, by się targować. Najdrobniejszy towar, czy to będzie kiść bananów czy pojedyncza pomarańcza, należy omówić i wynegocjować jego cenę. Przypomina to ceremonialny taniec, podczas którego wszystko przebiega według niepisanych, lecz ścisłych reguł. Zgodnie z tradycją bazar dzieli się na różne sekcje. Sprzedawcy jabłek urzędują oddzielnie od tych, co handlują pieczywem. Za góra białego filcu siedzą rzędem sprzedawczynie kałpaków. W rogu przy wyjściu handlarze orzechów ułożyli swój towar wedle koloru i wielkości. Tam, gdzie handlują przyprawami, zza różnobarwnych piramid goździków, pieprzy czy szafranu prawie nie widać sprzedających. Tak intensywnego zapachu cynamonu jak na bazarze Siob nie czułam chyba nigdzie”.

 

 

Jeszcze kilka zdań o regionie:

„Nie da się zrozumieć tych pięciu nowych państw w Azji Środkowej, jeśli weźmie się pod uwagę, jak uformował je okres, gdy były republikami radzieckimi. W ciągu owych siedemdziesięciu lat pod radzieckimi rządami Azja uczyniła krok ze średniowiecza wprost w wiek dwudziesty. Ten cywilizacyjny skok odbił się silnie na tamtejszych społecznościach. Zniknęło całe morze śródlądowe, koczownikom odebrano ich stada i zmuszono do osiedlenia się w kołchozach, ponad milion ludzi zmarło z głodu. Zamknięto setki meczetów, kobiety uwolniono od kwefów, zniesiono wielożeństwo, w każdym razie teoretycznie. Alfabet arabski zastąpiono cyrylicą, za to wszyscy nauczyli się czytać, dziewczęta też. Zbudowano drogi, biblioteki, opery, uniwersytety, szpitale i sanatoria. Wytyczono na mapach granice krajów, fizycznie przypieczętowano je zasiekami z drutu kolczastego i pięć narodów ujrzało światło dzienne (…)

Dawna kultura przetrwała kolektywizację i komitety centralne. Nigdy też nie zanikła autokracja, znalazła jedynie nową formę wyrazu. Gościnność, umiłowanie dywanów, dawna kultura handlu na targach, miłość do koni i wielbłądów – wszystko to przetrwało do naszych czasów i sprawia, że podróż po tym regionie jest niezapomniana”.

Historii regionu poświęcone są książki Mariana Małowista -” Tamerlan i jego czasy” (PIW, 1985) oraz Bobodżana Gafurowawa – „Dzieje i kultura ludów Azji Centralnej” (PIW, 1978). Pierwsza w przystępny i barwny  sposób opowiada o czasach Timura, kluczowych dla regionu. Bez Timura nie sposób zrozumieć, skąd wzięły się w Samarkandzie wspaniałe medresy, meczety i mauzolea poświęcam mu osobny wpis: Timur i jego imperium, opierając się właśnie na książce Małowista. Bobodżan natomiast systematycznie i obszernie wykłada historię Azji Centralnej od czasów prehistorycznych do połowy XVIII wieku zgodnie ze stanem badań w czasach radzieckich i zgodnie z obowiązującą wtedy metodologią.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *