Moje spotkanie z Gozo było przelotne i nie skończyło się rozczarowaniem głównie dlatego, że wiele sobie po nim nie obiecywałam. Być może jednak jestem niesprawiedliwa, nie poznałam wszystkiego, co druga co do wielkości wyspa archipelagu ma do zaoferowania…
Dotarcie do stolicy Gozo, Victorii (nie mylić z Vittoriosą; druga nazwa: Rabat, nie mylić z Rabatem koło Mdiny) z Valetty zajęło mi bite trzy godziny. Autobus do Cirkewwy na drugim koniuszku wyspy, z którego odpływają promy do Mgarr na Gozo, miał po drodze jakieś sto przystanków, w dodatku tego akurat dnia wyjazd z Valletty był zakorkowany. Potem czekanie na prom (odpływa co pół godziny – 45 minut, bilet kosztuje 4,65 euro, płatny tylko w jedną stronę – w drodze powrotnej na Maltę, więc na Gozo płyniemy za friko; opłata za samochód – 15,70 euro) i znów czekanie, tym razem na autobus do Victorii. Sam przejazd promem trwa około 20 minut i to jest akurat najprzyjemniejsza część podróży, ze względu na morską bryzę i widoki, głównie na klifowe wybrzeże trzeciej wyspy, Comino (tu dostać można się tylko łodzią).
W Victorii podobał mi się rynek, dumnie zwany Placem Niepodległości. Niby nic szczególnego, ale ma swój klimat. I to byłoby na tyle, jeśli chodzi o to, co podobało mi się na Gozo. Jest jeszcze cytadela z Katedrą Wniebowzięcia, do której wiodą okazałe schody, ale sama siedemnastowieczna świątynia nie robi wrażenia. Można przejść się po murach wokół cytadeli i ogarnąć wzrokiem całą wyspę, lecz nie jest to widok powalający. Obok rynku wznosi się kościół św. Jerzego, podobno ciekawy, ale w czasie mojego pobytu był w trakcie renowacji, zamknięty na trzy spusty, a zewnątrz szczelnie obstawiony rusztowaniem. Tuż za dworcem mieści się niewielki, ale urokliwy park, Rundle Garden, wart krótkiej choćby wizyty.
Na Gozo można jeszcze zobaczyć ruiny świątynii megalitycznej w Ġgantija i klifowe wybrzeże. Po zobaczeniu świątyń Ħaġar Qim i Mnajdra na inne megalityczne ruiny nie miałam ochoty, a na klify trzeba jechać kolejnym autobusem, który kursuje raz na godzinę, a potem wędrować kilka kilometrów, co byłoby miłe, gdyby słupek rtęci nie przekraczał 35 stopni w cieniu…
Nie polecam Gozo osobom, które zamierzają spędzić na Archipelagu Maltańskim trzy – cztery dni, ciekawsze miejsca znajdziecie na Malcie właściwej -piszę o nich we wcześniejszych tekstach Jeśli natomiast zamierzacie się na Gozo zatrzymać, warto sięgnąć po książkę Gozo, Radosna siostra Malty, napisaną przez polskiego pisarza, Piotra Ibrahima Kalwasa, który na Gozo mieszka i zna wyspę od podszewki.