DAMBULLA: UROK SKALNYCH ŚWIĄTYŃ

Dambulla to pierwsze olśnienie tej podróży. Tu po raz pierwszy poczułam, że na Sri Lankę warto było przyjechać, choćby po to, by zobaczyć to jedno miejsce – wykute w skale świątynie. Pochodzą z różnych okresów – najstarsza z I w p. n. e., najmłodsza z XVIII w n.e. Mieszczą się w mrocznych i chłodnych grotach skalnych, zdobionych malowidłami ściennymi i wypełnionych ponadnaturalnej wielkości posągami. Zarówno w rzeźbie, jak i w malarstwie dominują przedstawienia Buddy – samych posągów ma być 150, co stanowi ponoć największą zgromadzoną w jednym miejscu kolekcję na świecie. Budda przedstawiony jest w różnych pozycjach i wykonuje różne gesty (mudry). Jest więc Budda odpoczywający, błogosławiący, medytujący, współczujący, Budda w mudrze oświecenia, wreszcie Budda umierający. Oprócz posągów Buddy są również rzeźby przedstawiające bogów hinduskich, między innymi Wisznu i Ganeszy, a także królów lankijskich.

 

 

We wnętrzu panuje horror vacui, lęk przed pustką. Widz atakowany jest zewsząd ponadnaturalnej wielkości posągami, pomalowanymi na jaskrawe kolory. Barwy te nie rażą tak, jak we współczesnych świątyniach buddyjskich, jako że posągi wyłaniają się z mroku. Widz może się jednak czuć nimi osaczony i przez nie zdominowany – przyczynia się do tego zarówno ilość, jak i rozmiar posągów, przewyższających człowieka. Niezwykle wyraziste są też twarze przedstawionych postaci. Wszystko to sprawia, że świątynie robią na mnie niesamowite wrażenie. Nie przypominają niczego, co kiedykolwiek zwiedzałam, choć przyznać muszę, że Sri Lanka jest moim pierwszym krajem buddyjskim.

 

 

W Dambulli śpimy w małym, rodzinnym pensjonacie, (cztery pokoje), czynnym od niespełna dwóch lat – Gren Village Dambulla. Gospodarz dosłownie chciałby gościom nieba przychylić. Udzieli wszelkich informacji, pomoże  zorganizować  pobyt, podrzuci na autobus (gratis), zaserwuje herbatę lub kawę (też gratis). Obiadokolacja za dodatkową opłatą, ale cóż to za uczta! Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jego życzliwość i uczynność wynika tyleż z troski o powodzenie interesu (który, jak nam się wydaje, jest głównym, jeśli nie jedynym źródłem dochodu rodziny), ile z bezinteresownej sympatii do ludzi. Lankijczyk ze śmiechem opowiada, jak uczy się rozumieć Europejczyków i ich upodobania. Na Sri Lance w łazienkach nie ma brodzików (może są w luksusowych hotelach, ale w takich nie bywamy) – woda spod prysznica płynie wprost do odpływu w podłodze.  Nasz gospodarz zdążył się już jednak zorientować, że Europejczykom nie podoba się brodzenie w wodzie i błoto w łazience.  Dzisiaj zrobiłby to inaczej i pewnie kiedyś przebuduje…  Wie już też, że Europejczykom nie smakuje zbyt ostre jedzenie, więc żona gotuje dla gości (a tym samym dla rodziny) łagodniej.  Do tego stopnia już do tego przywykli, że jedzenie poza domem wydaje im się zbyt pikantne….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *