SIGIRIYA: SKAŁY, RUINY I NIEBIAŃSKIE DZIEWICE

Do Sigiriyi wyruszamy zaraz po śniadaniu. Dojazd z Dambulli zajmuje tylko pół godziny, ale gospodarz ostrzega nas przed tłokiem w południe i upałem po południu. Choć do kas docieramy niedługo po otwarciu, a bilet wstępu kosztuje 30 dolarów, w ogrodach otaczających potężną skałę, jest już pełno turystów, głównie Lankijczyków. Oni za bilet wstępu płacą kilkakrotnie mniej.

Ogrody u podnóża skały są piękne i dobrze utrzymane. Byłyby też świetnym plenerem malarskim; gdy patrzę na fosę oświetloną porannym słońcem, przychodzą mi na myśl obrazy impresjonistów. Napisy ostrzegają przed krokodylami. Skała wygląda groźnie, ale szlak na nią wiodący prowadzi najpierw przez ogrody tarasowe, a potem łagodnie pnie się w górę po schodach, kamiennych, a na niektórych odcinakach metalowych. Jestem w adidasach, ale można też wejść w sandałach.

 

W V w n.e. na szczycie skały król Kassjapa wybudował fortecę. Kassjapa był uzurpatorem – zamordował ojca i wygnał brata, prawowitego następcę tronu. Nic więc dziwnego, że nie osiadł w Annuradhapurze, tylko na swoją siedzibę wybrał niedostępną skałę. Ostatecznie Kassjapa przegrał walkę o tron z bratem – poległ w walce, a siedziba królewska została z powrotem przeniesiona do Annuradhapury. W dawnym pałacu zamieszkali mnisi buddyjscy i zostali tu do XV w. Z czasem forteca popadła w ruinę i uległa zapomnieniu; w XIX wieku ruiny odkryli przypadkiem Brytyjczycy. Dziś Sigiriya jest na liście UNESCO. Niewiele się jednak zachowało – w połowie wspinaczki podziwiać możemy cudowne skalne malowidła, przedstawiające prawdopodobnie nałożnice Kassjapy (zwane też niebiańskimi dziewicami…). Niestety nie wolno ich fotografować. Następnie dochodzimy do Platformy Lwa, która wygląda imponująco. Sam szczyt rozczarowuje – z pałacu zostały jedynie fundamenty, a widok okolic też nie rzuca na kolana.

 

 

Wejście na górę, odpoczynek i zejście zajmuje nam około dwóch godzin. Odczucia mamy mieszane: sympatyczna wycieczka, ale bez rewelacji. 30 dolarów to gruuuba przesada. Odpoczywamy w kafejce przy niesmacznej cieczy, którą niesympatyczna obsługa nazywa kawą i ruszamy na drugą skałę: Pidurangalę, odległą o około dwa kilometry i rekomendowaną ze względu na piękny widok na …. Sigiriyę. Niektórzy radzą nawet wejście na Pidurangalę  zamiast na Sigiriyę. Podjeżdżamy tuk-tukiem, kupujemy bilet za 500 rupii i ściągamy buty, bo droga wiedzie przez teren świątyni, do której oczywiście też zaglądamy. Dalej szlak prowadzi między skałami, przypomina mi trochę Góry Stołowe, w kilku miejscach jest trudniejszy, więc przydają się dobre buty. Choć Aga w sandałach też daje radę, a Lankijczycy, jak wszędzie, idą w klapkach. W trudniejszych miejscach pomagają sobie wzajemnie, a przy okazji i nam. Nie pytają, czy pomoc potrzebna, po prostu wyciągają pomocną dłoń (co przyjmujemy z wdzięcznością). Podziwiamy panie w wieku 80+, które suną twardo na górę, choć na byłe sportsmenki nie wyglądają. Po drodze mijamy posąg śpiącego Buddy. Spotykamy też – po raz pierwszy na Sri Lance – Polaków, parę w średnim wieku. Wreszcie docieramy na szczyt.  Sigiriya wygląda stąd rzeczywiście imponująco, ale wejść na Pidurangalę zamiast na Sigiriyę to tak jak wjechać na wieżę Eiffla zamiast zwiedzić Dzielnicę Łacińską!

 

2 thoughts on “SIGIRIYA: SKAŁY, RUINY I NIEBIAŃSKIE DZIEWICE

  1. It is with humble pride that we inform you that we have as many ancient historical sites as Sigiriya and fascinating places in Sri Lanka that will delight your mind. Accordingly, I am happy to inform you that after you visit Sigiriya, it will also cover the various places in Sri Lanka that you can reach from Sigiriya. So, now let’s go around Sri Lanka from Sigiriya

    • My blog covers lots of other fascinating places in your marvellous country. Now it’s only in Polish, but it will change soon. Thank you, Rafael 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *