DLACZEGO WARTO JECHAĆ DO UZBEKISTANU?

Głównie z powodu zachwycającej, bajkowej architektury. Nie trzeba być znawcą, żeby ulec jej urokowi. Mieni się wszelkimi odcieniami błękitu i zieleni. Piętrzy się ku niebu strzelistymi minaretami, wybrzusza kształtnymi kopułami meczetów i medres, pyszni barwnymi mozaikami. Urzeknie turystę o wyrafinowanym smaku, ale spodoba się też dziecku. Każdy, kto ma choć odrobinę wyobraźni, poczuje się w Uzbekistanie, jakby znalazł się w krainie bajki. Continue reading

Rozdział trzeci: Hamburg

Hamburg zwiedzam na raty: po południu w dniu przyjazdu, wieczorem po powrocie z Bremy i w dniu wyjazdu. Pierwszego dnia z Rotherbaum, spokojnej, zielonej dzielnicy, w której się zatrzymałam, wędruję pieszo przez ładny park nad jeziorem Außenalster do centrum. Brzegiem drugiego, mniejszego jeziora Binnenalster, docieram na  plac przed pięknym ratuszem, a stamtąd, nad kanałami idę do kościoła św. Mikołaja. Hamburg nie jest może Wenecją północy, ale położone nad kanałami uliczki prezentują się malowniczo. Do kościoła św. Mikołaja docieram tuż przed zamknięciem o 19.00 – za późno, żeby wejść na wieżę, z której podobno rozlega się wspaniały widok Hamburga, a zwłaszcza portu. Na szczęście udaje mi się zobaczyć sam kościół, który okaże się najciekawszym w Hamburgu. Wybudowany w 1762 roku w stylu barokowym, zaskakuje imponującą rozpiętością nawy. A sama wieża, której nie udało mi się zdobyć, ma piękny, charakterystyczny kształt, jest widoczna z różnych punktów miasta i efektownie wpisuje się w jego krajobraz. Continue reading

Rozdział drugi: Brema

Fasada ratusza w Bremie jest olśniewająco piękna – zdecydowanie przewyższa urodą zabytkowe siedziby władz miejskich w Hamburgu i Lubece. Pierwotnie wzniesiony w stylu gotyckim ratusz, na początku XVII wieku został przebudowany w stylu renesansowym. Trzykondygnacyjna (w części środkowej – czterokondygnacyjna) elewacja z arkadami, bogato zdobionymi oknami i dekoracyjnymi frontonami jest chlubą miasta. W 2004 obiekt, razem ze stojącym przed nim posągiem Rolanda z 1404 roku, został umieszczony na liście Światowego Dziedzictwa Przyrodniczego i Kulturalnego UNESCO. Continue reading

Rozdział pierwszy: Lubeka

Wizytę w Lubece zaczynam od spaceru po starym mieście. Wchodzę od strony dworca kolejowego, przez Bramę Holsztyńską (Holstentor), która uchodzi za symbol miasta, ale większe wrażenie robi na mnie Brama Zamkowa (Burgtor). Odwiedzam katedrę z olbrzymim krucyfiksem z XV w (warto na chwilę zajrzeć) i Kościół NMP (wstęp płatny –  tylko 2 €, ale… można sobie darować). Kościół św. Katarzyny z obrazem Tintoretta jest  zamknięty na głucho, może z powodu święta, muszę zadowolić się obejrzeniem pięknej fasady. Nie wchodzę na wieżę kościoła św. Piotra, choć miałam zamiar – jest zimno, pochmurno i wieje lodowaty wiatr (i to ma być majówka???!!!). Podziwiam za to kamieniczki przy Glockengießerstraße, zwłaszcza pod numerami 25, 41 i 49/51, dostojne wnętrza Szpitala Św. Ducha (wstęp wolny) i fasadę ratusza (wnętrze nie jest udostępnione zwiedzającym) . Continue reading

PODRÓŻ DO SERCA HANZY

Na tegoroczną majówkę wybieram się z krótką wizytą sąsiedzką do Niemiec, kraju zdecydowanie przez nas turystycznie niedocenianego. Zatrzymam się w Hamburgu, skąd zrobię jednodniowe wypady do oddalonej o 60 km Lubeki i niespełna 100 km Bremy. Motywem przewodnim mojego wyjazdu będzie Hanza – związek miast, któremu przewodziła Lubeka, do którego wszystkie te trzy miasta należały i któremu zawdzięczały swoją potęgę. A że Hanza powstała w połowie XIII wieku i przetrwała do wieku XVII, moja podróż, nieodległa w przestrzeni, będzie przede wszystkim podróżą w czasie. Continue reading

SRI LANKA PRAKTYCZNIE

  • Jeśli planujecie podróż pociągiem, spróbujcie kupić bilety od razu po przyjeździe do Kolombo. Jeśli nie będzie, jest dodatkowa pula dostępna przed odjazdem pociągu, ale nie liczcie na miejsce siedzące… W czasie, gdy na Sri Lance trwają wakacje lub ferie szkolne (na przykład w drugiej połowie grudnia) podróż pociągiem może okazać się hardcorowym przeżyciem nawet dla tych, którzy pamiętają zatłoczone pociągi z czasów PRL-u.

Continue reading

GANGARAMAYA, CZYLI KRÓLESTWO OBFITOŚCI

Dzień przed wylotem wracamy do Kolombo. Autobus ekspresowy z Galle dojeżdża tylko do Maharagamy – dość odległych przedmieść Kolombo, z których wleczemy się jeszcze do centrum miejskim autobusem bitą godzinę. Zatrzymujemy się w tej samej dzielnicy – Kollupitiya, w pobliżu głównego dworca kolejowego Fort Railway, ale w innym hotelu – w „naszym”, jak i w wielu innych, w noc sylwestrową wszystkie wolne pokoje były zarezerwowane co najmniej od trzech miesięcy. Idziemy zwiedzić to, czego nie udało nam się zobaczyć dwa tygodnie temu. Pierwsza na mapie zwiedzania jest Gangaramaya – świątynia buddyjska, wybudowana w końcu XIX wieku, a przebudowana w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. Składa się z kompleksu budynków, w których zgromadzono dary od wiernych. Wygląda jak połączenie sklepu z antykami, wielkiego straganu z pamiątkami i muzeum. Continue reading

POSTKOLONIALNE KLIMATY: FORT W GALLE

Fort w Galle wybudowali w XVI wieku Portugalczycy. W 1640 roku zdobyli go (i rozbudowali) Holendrzy, a w końcu XVIII wieku przejęli Brytyjczycy. Postkolonialnym spadkiem są mury obronne, baszty, kościoły (zarówno protestanckie, jak i katolickie, w jednym jest nawet szopka betlejemska), oraz domy mieszkalne, z charakterystycznymi gankami, ażurowymi werandami i kolumienkami. Większość budynków jest odrestaurowana, ale są też rudery, a eleganckie domy sąsiadują ze skromnymi, drewnianymi chatkami. Continue reading

TAKSÓWKĄ DO MIRISSY, LUB GDZIE NIE PLAŻOWAĆ

Z Elli wybieramy się na południe do Mirissy, 6 godzin drogi autobusem. Dowiadujemy się, że z Elli odjeżdżają jedynie autobusy przelotowe, które przyjeżdżają już pełne. Nie chcemy stać przez 6 godzin, zwłaszcza po doświadczeniach z poprzedniego odcinka podróży, więc postanawiamy zafundować sobie odrobinę luksusu – shared taxi – za 3500 rupii od osoby. Podróż ma trwać 4-4,5 godziny. Continue reading

TYLKO DLA CUDZOZIEMCÓW

Pierwszy raz z tą swego segregacją spotykamy się na dworcu kolejowym w Kolombo. „Toaleta dla cudzoziemców” – czytamy ze zdumieniem. Zgodnie z wrodzoną przekorą mam ochotę iść do tej dla Lankijczyków, ale przechodzi mi przez myśl, że ta dla cudzoziemców będzie czystsza. Wybór okazuje się jednak iluzoryczny, bo toaleta dla cudzoziemców jest zamknięta na kłódkę. Continue reading