ZAPŁAKANA POLONNARUWA

Zaczyna padać, kiedy jedziemy autobusem. Z Dambulli do Polonnaruwy jedzie się dwie godziny, na nocleg wrócimy do pensjonatu w Dambulli. Kiedy dojeżdżamy do Polonnaruwy, wygląda to wciąż jak zwykły, a nie monsunowy deszcz, który o tej porze roku powinien, o ile wiemy, padać tylko w północno-wschodniej części Sri Lanki. Dogadujemy się z kierowcą tuka-tuka – ruiny średniowiecznego miasta są na tyle rozległe, że, podobnie jak w Annuradhapurze, konieczne są rowery lub tuk-tuk, kupujemy bilety za 25 dolarów i wjeżdżamy na teren skansenu. Dojeżdżamy do pierwszych ruin, udaje mi się zrobić jedno zdjęcie i wtedy zaczyna lać na dobre. Continue reading

POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI: ANURADHAPURA

Mamy za sobą dzień bardzo intensywnego zwiedzania w upalnej pogodzie. Kompleks w Anuradhapurze składa się z kilkunastu obiektów, rozrzuconych na rozległym obszarze. Odległości są zbyt duże, by pokonać je pieszo. Mamy do wyboru tuka-tuka (2 tysiące rupii) i rowery (500 za rower). Aga ma ochotę na rower, ja boję się szalonego i w dodatku lewostronnego ruchu ulicznego (do kompleksu trzeba najpierw dojechać przez miasto). Za moją opcją przemawia też to, że na rowerach będziemy zdane na siebie i niezbyt dokładną mapę, a kierowca tuk-tuka podwiezie nas pod wszystkie obiekty. Decydujemy się w końcu na tuk-tuka, co oszczędza nam błądzenia i okazuje się – jak przyznaje w południe również Aga – trafnym rozwiązaniem ze względu na panujący upał. Continue reading

POCIĄGIEM DO ANURADHAPURY, TUK TUKIEM DO MIHINTALE

Pierwszy tydzień spędzimy w tzw. Trójkącie Kulturalnym, czyli na obszarze pomiędzy trzema historycznymi stolicami Sri Lanki: Anuradhapurą, Polonnaruwą i Kandy. Próbowałyśmy kupić bilety na poranny pociąg do Anuradhapury zaraz po przyjeździe, ale już nie było – na żaden pociąg. Zapewniono nas jednak, że jest osobna pula biletów, dostępna w dniu odjazdu pociągu i poradzono, żebyśmy przyjechały na dworzec godzinę wcześniej. Continue reading

SARAJEWO: NA SKRZYŻOWANIU KULTUR

Do Sarajewa docieram po południu. Zamierzam zabawić tu aż dwa i pół dnia – zarówno ze względu na zabytki, jak i otaczające miasto góry. Mój hostel mieści się w orientalnej części miasta, pełnej meczetów – pięć razy dziennie słychać wezwania do modłów. Wielokulturowa atmosfera miasta i życzliwość mieszkańców sprawia, że szybko się tu zadamawiam. Hostel okazuje się niezwykle sympatyczny. Mam swoją knajpę na Baščaršiji (w życiu nie jadłam tak dobrych szaszłyków!) i swój sklep. Continue reading

Ze Splitu do Trogiru

W Splicie mam dodatkowy dzień na Trogir. Do tego uroczego średniowiecznego  miasteczka, oddalonego od Splitu o zaledwie 30 kilometrów, można się dostać zarówno autobusem podmiejskim, jak i dalekobieżnym. Cena biletu jest ta sama (21 kun), dalekobieżne nie zatrzymują się na każdym przystanku (odjeżdżają z dworca). Według rozkładu autobus dalekobieżny jedzie dwadzieścia minut, ale zarówno  centrum Splitu, jak i wjazd do Trogiru są kompletnie zakorkowane, więc dojazd zajmuje mi godzinę. Continue reading

Z CHORWACJI DO CHORWACJI LUB POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI

Z Dubrownika do Splitu jedzie się przez … Bośnię, krótki kawałek wybrzeża, należący do tego kraju. Na trasie mam więc kolejne dwie granice. Tym razem wszystko przebiega bezboleśnie – kolejki są krótkie, a pogranicznicy wchodzą do autokaru i pobieżnie sprawdzają dokumenty.

Pałac Dioklecjana w Splicie jest miejscem absolutnie fascynującym. Uświadamia nie tylko przemijanie pokoleń, ale też całych cywilizacji, kultur i religii. Continue reading

Biznes po kotorsku

Na maile odpowiada błyskawicznie. Jak się okazało, biuro ma na plaży. Tak, jak się umówiłyśmy, zadzwoniłam do niej z pobliskiej knajpki.  O knajpkę łatwo było dopytać, znali ją wszyscy mieszkańcy. Kwatery nie miałam szansy znaleźć – w adresie był tylko numer, bez nazwy ulicy. A na domu nie było ani szyldu, ani numeru.

Ana zjawiła się dosłownie chwilę po telefonie. Wyłoniła się jak Afrodyta z morskiej piany. Continue reading