Szybko po przyjeździe odkrywamy, że oglądając lokalne atrakcje, sami stajemy się atrakcją dla Hindusów. Przybyszów z zachodu nie ma w Indiach aż tak wielu, więc fajnie jest się pochwalić na Facebooku selfie z Europejczykami. Nasza koleżanka, urocza szatynka, robi furorę. Któregoś dnia otacza ją wycieczka szkolna (co najmniej dwie klasy) niczym pszczołę matkę i nie chce puścić. Zapewne zostanie gwiazdą indyjskiego Facebooka. Continue reading
Category Archives: ludzie, zwyczaje
Kozy, krowy, małpy…
Na początku nie przepuściłam żadnej świętej krowie. Każda napotkana ma swój mniej lub bardziej udany portret. Nie zdążyłam tylko uwiecznić tej, która z niezmąconym spokojem sikała na prawym (czyli teoretycznie najszybszym) pasie kilkupasmowej arterii w Delhi. Kierowcy trąbili wściekle na siebie wzajemnie, ale blokująca pas krowa zdawała im się wcale nie przeszkadzać. Continue reading
Varanasi
Święte miasto hinduizmu. Położone nad Gangesem w miejscu szczególnym: tam, gdzie święta rzeka skręca na północ. To niewątpliwie ważne na naszej trasie miejsce budzi we mnie ambiwalentne emocje. Na początku zaskakuje negatywnie: że takie wielkomiejskie, zakorkowane, hałaśliwe. Continue reading
Miejska dżungla
Rikszarze wpychają się tam, gdzie tylko mogą. Tam, gdzie nie mogą też. Z lewej, z prawej i pod prąd. Jakby mogli, to podkopaliby się dołem.
Rikszarz w Agrze: „Na ulicy zachowuję się tak, jakbym był ślepy. To inni muszą uważać, jak ja jadę. Gdybym na nich uważał, spowodowałbym wypadek”. Continue reading
HINDUSI: PRZELOTNE SPOTKANIA (1)
Pierwszy dzień w Indiach. Delhi, toaleta przy Kutb Minar – płatna, pięć rupii. Przy śniadaniu udało mi się zmienić 500 rupii, podaję więc najdrobniejszy banknot, jaki posiadam, czyli 100. Facet wydaje mi 50. Continue reading
NIE TAKI DIABEŁ STRASZNY
Dwa dni przed wyjazdem byłam bliska histerii. Po co ja się pcham do Indii? Trzeba było sobie kupić bilet do Włoch, każdy wyjazd do Włoch jest fascynujący. A w Indiach będzie bród, smród i żebracy, nie wspominając o widmie malarii i niechybnych zatruciach. Continue reading
PAHARGANJ, czyli Indie po raz pierwszy
Lotnisko w Delhi wygląda tak, jak każde inne. No, może z wyjątkiem dywanu, który w czasach swojej (pewnie nie tak dawnej) świetności był w pastelowych kolorach, a teraz jest po prostu brudny. W efekcie zamiast zamierzonego chyba wrażenia luksusu sprawia wrażenie taniego blichtru. Continue reading
Z powrotem w Stambule
W drodze powrotnej steward nie znał angielskiego. No, znał „ticket” i takie tam. Po wyjeździe z Nevşehir zaserwował pasażerom wodę, a potem zaczął drugą rundę z jakąś tajemniczą ankietą. Zastanawiałam się, co będzie, kiedy dojdzie do mnie. Pewnie po prostu odpuści… Nic z tego. Zaczął nawijać po turecku, choć wiedział, że jestem cudzoziemką. Continue reading
Dolina Ihlary, czyli dlaczego nie lubię biur podróży
Trzeciego i ostatniego dnia pobytu w Kapadocji mogłam znów wyruszyć na pieszą wędrówkę, na przykład do Doliny Gołębi. Kusiła mnie jednak perspektywa zobaczenia skalnych świątyń w oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów Dolinie Ihlary. Najprostszym sposobem dotarcia tam było wykupienie jednodniowej wycieczki w lokalnym biurze podróży. Cena była niewygórowana (90 lir), a w programie, poza Doliną Ihlary, moc innych atrakcji: podziemne miasto Derinkuyu, jezioro Nar, Yaprakhisar, Klasztor w Selime i Dolina Gołębi. W cenie autokar, przewodnik, bilety wstępu i lunch. Postanowiłam więc na jeden dzień schować do kieszeni swoją niechęć do biur podróży…
Błąd. Continue reading
Do Kapadocji
Bilet na autobus do Göreme w Kapadocji mogłam kupić w biurze podróży w centrum, ale cena była znacznie wyższa od tej, którą znalazłam w internecie, więc postanowiłam wieczorem pojechać na dworzec autobusowy. (W rzeczywistości marża okazała się nieduża, widocznie cena w internecie była nieaktualna). Na dworcu mieszczą się biura kilkudziesięciu firm, które świadczą usługi przewozowe – nie ma wspólnych kas ani informacji, w pierwszej chwili trudni się w tym gąszczu rozeznać. Dobrze jest wcześniej sprawdzić nazwy przewoźników, którzy obsługują konkretny kierunek.
W biurze Kamilkoc poczułam się przez chwilę jak bohaterka dramatu Mrożka. Continue reading