Wjeżdżamy do parku przed świtem. Przez pierwszą godzinę polujemy na tygrysa. Choć jedyną naszą bronią są aparaty, tygrys nie jest tak głupi, żeby wyściubiać nos z kryjówki. Też bym się schowała na taki widok: Continue reading
Magia światyń w Kadjuraho
Kompleks świątyń hinduskich w Kadjuraho (na północy stanu Madhya Pradesh) powstał między 950 a 1050 rokiem, ufundowany przez władców z dynastii Czandela. Continue reading
Kozy, krowy, małpy…
Na początku nie przepuściłam żadnej świętej krowie. Każda napotkana ma swój mniej lub bardziej udany portret. Nie zdążyłam tylko uwiecznić tej, która z niezmąconym spokojem sikała na prawym (czyli teoretycznie najszybszym) pasie kilkupasmowej arterii w Delhi. Kierowcy trąbili wściekle na siebie wzajemnie, ale blokująca pas krowa zdawała im się wcale nie przeszkadzać. Continue reading
Varanasi
Święte miasto hinduizmu. Położone nad Gangesem w miejscu szczególnym: tam, gdzie święta rzeka skręca na północ. To niewątpliwie ważne na naszej trasie miejsce budzi we mnie ambiwalentne emocje. Na początku zaskakuje negatywnie: że takie wielkomiejskie, zakorkowane, hałaśliwe. Continue reading
Miejska dżungla
Rikszarze wpychają się tam, gdzie tylko mogą. Tam, gdzie nie mogą też. Z lewej, z prawej i pod prąd. Jakby mogli, to podkopaliby się dołem.
Rikszarz w Agrze: „Na ulicy zachowuję się tak, jakbym był ślepy. To inni muszą uważać, jak ja jadę. Gdybym na nich uważał, spowodowałbym wypadek”. Continue reading
HINDUSI: PRZELOTNE SPOTKANIA (1)
Pierwszy dzień w Indiach. Delhi, toaleta przy Kutb Minar – płatna, pięć rupii. Przy śniadaniu udało mi się zmienić 500 rupii, podaję więc najdrobniejszy banknot, jaki posiadam, czyli 100. Facet wydaje mi 50. Continue reading
Delhi: szlakiem zabytków
NIE TAKI DIABEŁ STRASZNY
Dwa dni przed wyjazdem byłam bliska histerii. Po co ja się pcham do Indii? Trzeba było sobie kupić bilet do Włoch, każdy wyjazd do Włoch jest fascynujący. A w Indiach będzie bród, smród i żebracy, nie wspominając o widmie malarii i niechybnych zatruciach. Continue reading
PAHARGANJ, czyli Indie po raz pierwszy
Lotnisko w Delhi wygląda tak, jak każde inne. No, może z wyjątkiem dywanu, który w czasach swojej (pewnie nie tak dawnej) świetności był w pastelowych kolorach, a teraz jest po prostu brudny. W efekcie zamiast zamierzonego chyba wrażenia luksusu sprawia wrażenie taniego blichtru. Continue reading
Wylot
Na samodzielny wyjazd do Indii nie starcza mi odwagi. Wybieram więc ofertę małego biura podróży, które organizuje wyjazdy w małych grupach. Szesnastodniowa, klasyczna trasa po Indiach północnych biegnie z Delhi do Varanasi, Kadjuraho, Sarnath, Agry, Fatehpur Sikri, Jaipuru i z powrotem do Delhi. Na mapie Indii to mała pętelka, a dwa tygodnie to o wiele za mało, żeby poznać olbrzymi kraj z historią liczącą pięć tysięcy lat. Nie będę udawać, że go poznałam. Podzielę się tylko wrażeniami z podróży, garścią spostrzeżeń i refleksji.
Lecimy Lufthansą z Warszawy przez Monachium do Delhi. Wrócimy Swiss Airlines przez Zurych.